sobota, 15 sierpnia 2009

... Zadeptując o switaniu ognisko, uczestnicy spotkania mieli wrażenie, że tak oto są swiadkami zadeptania rodzinnego ciągu tradycji..
   Piękny wynik, gdy spojrzeć z pozycji troglodytów. Tylko patrzeć, jak i współczesny im niedżwiedż wychynie z pieczary, sądząc, że wróciło stare, pora więc wyłazić i znów rozprostować pazury!
   Taka gmina, tacy ludzie, taki czas...

                                                                                                                             " G R O T A "

     tu pisemko Kurwienki  "prezesa"i  rys. p. Gasparskiego - "Specjalna komisja jeszcze raz sprawdziła tajne dokumenty Judasza i stwierdziła ponad wszelką wątpliwosć, że jest to wielki patriota!!!"

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Kłuszyn - 1610 r.

Trwa ożywiona i namiętna dyskusja w przedmiocie - świętować 1 sierpnia, czy nie świętować? Czy to bezprzykładna klęska , czy bezprzykładny dowód odwagi i poświęcenia? Zapewne jedno i drugie zarazem. Ta ocena zależy od stanu wiedzy i emocjonalnego nastawienia. I ja nie chciałbym i nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć. Sa jednak głosy, że naprawdę mamy co świętować. Jako przykład red. R. Ziemkiewicz podaje np. Kłuszyn.
W n-rze 4-m z 2006 r. kłodzkiej Gazety Prowincjonalnej przytoczyłem za śp. Zofią Kossak okoliczności tej "potrzeby". A ponieważ jakoś ten tekst nie trafił do archiwum internetowego, to sądzę, iż warto go przypomnieć. Tym bardziej, że Rosjanie umyślili sobie świętować wymordowanie Polaków na Kremlu, na który ich sami wprowadzili dwa lata wcześniej.
"... Pan Hetman /Stanisław Żólkiewski/ siedział w namiocie swoim sam pogrążony w myślach. Brak odpowiedzi i jakiejkolwiek instrukcji od króla męczyła go nieznośnie. Dziewięć niedziel z górą minęło od kłuszyńskiej potrzeby, a dotąd ni wiadomości ni dyrektywy żadnej nie otrzymał. Liczni jego posłańcy tonęli w obozie królewskim i nie powracali. Wypadki zaś nie chciały czekać opieszałej decyzji króla Zygmunta. Z chwilą gdy bojarowie sami postrzygli w mnichy cara Wasyla Szujskiego i poselstwo do hetmana wysłali, trzeba było albo tron carski imieniem królewicza Władysława przyjąć i Moskwę obsadzić, albo zezwolić na zdobycie jej przez Dymitra Szalbierza, który w tym czasie, dufny w pomoc Zarudzkiego, znów wypłynął na widownię. Bystrym umysłem ogarniając ważność dziejowego momentu, hetman wszedł do Moskwy, nie czekając na rozkazy, które nadchodzić nie chciały. Własnym przekonaniem wiedziony, budował na swoją rękę olbrzymie dzieło, przed którego wielkością sam korzył się i truchlał, niby przed cudem... "Nie moje ramiona to dżwignęły - powtarzał sobie nieustannie - jeno moc Boża obróciła tak niezmyślenie umysły tego narodu ku nam... " Widząc w przedziwnym rozpędzie wypadków wyrażne rozkazanie Boże, szedł w przód, wielki inkarnator Jagiellońskiej idei braterstwa narodów, idei zdolnej przeobrazić i zmienić Europę. A idąc, w szlachetnej swej duszy znajdował bez trudu postępowanie, jakiego chwila wymagała, słowa potrzebne, jedyne, które nieufną Moskwę przekonać mogły o jego szczerości i prawdzie. Nie wprowadził wojsk do stolicy, aż na prośbę bojarów. Nie obsadził załogami oddających mu się z dobrawoli zamków. Sąd ustanowił sprawiedliwy, a surowszy dla swoich niżli dla miejscowych. Uszanował świętości ruskie, niezmierną wrażliwość ciemnego tłumu na punkcie swoich obrządków i zwyczajów. Ujednał sobie i dla swej myśli pozyskał starego patriarchę, niechętnego zrazu, a z nim całe duchowieństwo. Zaprowadził w stolicy nie widziany od kilkudziesięciu lat bezpieczny spokój i ład... By jeszcze sto lat Jagiellonowie rządzili, nie ostałby cień różnicy między Polakiem a Ruskim... Połączyłyby się, zlały w jedno umysły i wiara. Cóż zaś dzisiaj? Och, lepiej nie myśleć, nie myśleć..."
Zofia Kossak "Złota wolność", 1928 r., IW "Pax" 1972 r.
I jeszcze Adam Pawełczyński /"Głos" 28 z 2005 r. - "4 lipca 1610 r. jest do dzisiaj dniem największej żałoby w armii rosyjskiej. Nadto z całym szacunkiem dla innych polskich zwycięstw, to 4 lipca - rocznica zwycięstwa tysiąclecia, rocznica bitwy pod Kłuszynem, największy symbol Polski mocarstwowej - powinien w IV Rzeczypospolitej zostać ustanowiony Dniem Chwały Oręża Polskiego".

piątek, 31 lipca 2009

po co było powstawać

Bardzo ożywiona dyskusja toczy się w temacie "powstanie warszawskie". Red. Ziemkiewicz "słusznie prawi", że to najgorsza okazja do świętowania. Skutek wiadomy, a łatwo było go przewidzieć po fiasku planu "Burza" na Wileńszczyżnie. "Młodzieży nie dało się powstrzymać".Taka dyscyplina? Trudno było jeno przewidzieć, że stać Stalina na zatrzymanie frontu na pół roku a nie np. na dwa tygodnie. A w ogóle to przez całą wojnę walczyć , .ażeby sowieci szybciej weszli? Zapewne trzeba się było ograniczyć do samoobrony. A jeszcze lepiej ustąpić Hitlerowi w 1939. Sowieci i tak by weszli. Wśród "okazji" red. Z. wymienia Kłuszyn. I za tym bym optował. Przed laty w n-rze 4/2006 przypomniałem w kłodzkiej GP co "w tym pakiecie tematów" pisała Zofia Kossak. Ale o tym może jutro.

wtorek, 28 lipca 2009

z bloga na blog

mam swoich ulubieńców - JKM i R. Ziemkiewicz. I naturalnie strona St. Michalkiewicza. Ale oni myślą dość podobnie. I tu chodzi o utwierdzanie się we własnej "zatwardziałości". Bo trudno chyba wymagać aby człowiek normalny wchodził na jakieś palikoty. Chyba żeby sukinsynowi nabluzgać. A i to trzeba robić na pewnym poziomie - używać raczej argumentów niż inwektyw. Nadmierna agresja świadczy o frustracji i braku umiejętności polemicznych. Utwierdza wypisującego głupoty bądż świństwa, że jego adwersarz nie za bardzo jest pewien swoich racji. Jednak w dyskusjach na blogach coraz częściej pojawiają się wezwania do opamiętania. Żeby jednak nie myśleć tak zupełnie jednostronnie, to patrzę na blogi ludzi o niekoniecznie identycznych poglądach, a mających opinię zrównoważonych. Chyba dobrym przykładem jest tu red. Semka. Jego tekst "Zabierz babci komórkę" wywołał ożywioną dyskusję. Opublikowany w "Rzeczpospolitej" a nie np. w "Naszym Dzienniku". I tu rzecz bardzo ciekawa i oby symptomatyczna. Chyba 90% piszących stanowczo popiera biznesowe przedsięwzięcia O. "'prawdziweczka". I z reguły są to głosy racjonalne w przeciwieństwie do agresywnych oponentów. Czyżby czasy się zmieniały i "Gaduła Wyrodna" - "G. Prawda" traciła rząd dusz? Oby. Jak najszybciej i na jak najdłużej. Najlepiej do końca świata i o jeden dzień więcej. 45 lat pierwszej komuny i ponad 20 sliedujuszczej chwatit.

wtorek, 21 lipca 2009

bufetowa z duchem św.

Niby nic takiego - w Warszawie leją i gazują. I oczywiście tym razem nie leją jeszcze np. urzędników. Co to to nie. O tych "Bufetowa" bardzo dba. "Duch św." podpowiada jej , że należy przetrzepać skórę "badylarzom". Ach, gdyby tak jeszcze mogła wydusić ich wszystkich jakimś "domiarem". Gdzie te piękne czasy kiedy Ci, co handlowali z łóżek polowych, "stanowili zdrową siłę narodu"?
Bo nie ma metra, a powinno być od 100 lat. Przecież i 20 lat temu budowy nie mogli podjąć aferałowie bo musieli się nakraść, a Piskorski budować mosty wzdłuż
rzeki. Ktoś go wtedy lał czy gazował? Ale jak tu lać takiego lucky lucka, który w kasynie wygrywa 1500 razy, raz po raz.
A owa "sztuka" współczesna - nie wystarczy, że zaszczytowła w Gdańsku? I "święci tryumfy" co i raz , tam i ówdzie.
Anarchiści wszęli zadymę. Mnie się ta forma też nie podoba. Wolałbym, żeby wywlekli zza biórka bufetową i potraktowali jak potraktowano Jagnę w "Chłopach" Reymonta. Alke te znakomite wzorce postępowań odejdą w niepamięć, bo "Chłopi" są niepoprawni politycznie, stanowczo nieeuropejscy.
Nie bardzo chce się pisać, ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś z nudów lub przypadkiem zajrzy na ten "bluzg". Aha, nic nie ma? Odechciało się jeszcze jednemu. No i dobra.

czwartek, 16 lipca 2009

c. d.

Musiałem walnąć w nie ten klawisz... zatem siły nieubłaganego postępu a takoż i socjalizmu zawyły w "świętym" oburzeniu. Wychodzi na to jakby Ojcu "prawdziweczkowi" niekoniecznie wypsło się niechcący. Szkoda tylko, że nikt nie pyta bezpośrednio zainteresowanego, tj. Murzyna Bądżcie spokojni - "radiochryja" zapewne zapyta. Poseł Palikot "biega" za autorytet moralny, to już intelektualne dno "cudownej" formacji.

Uderz w stół

No i jak było do przewidzenia. Jakby Ojciec "prawdziweczek" nie "chlapnął" w temacie "Murzyn" pies z kulawą nogą nie wspomniał by o tych "marnych" 5 - 7 mln "czcicieli "radiachryja". 11-te "nie cudzysłów" jak mawiał "nieświeży publicysta" Andrzej Zatoka, sporadycznie Bay. A szkoda, że nie pisze, bo osobiście nie chciałbym się dostać pod jego pióro. Zwykle nazywał mnie wąsatkiem, ale czasem "podbijał bębenka" i zostawałem Savonarolą. Czyż nie piękne? Ale "do adremu" - zatem teraz wsje sił nieubłaganego post

"brudny" Murzyn

"Gaduła Wyrodna" - "G. Prawda" na Onecie komentuje XVII Pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja. Jedyne co się udało im zauważyć to powitanie przez Ojca "prawdziweczka" " brudnego" Murzyna. A gdyby tak szanowne wykształciuchy, czy jak ja to mówię - dyplomiuchy /bo w. coś tam gdzieś "się naumiał", a dyplomiuch po prostu zdobył dyplom "na bazarze"/, podjąć rzeczową polemikę np. z prof. Wolniewiczem?

wtorek, 14 lipca 2009

Co zniesmaczyło Redaktora

Potraktowani traktatem.
Jeszcze nie ucichły echa "wiekopomnej" mowy Becka a tu już każą obchodzić okrągłą rocznicę traktatu wersalskiego. Ale oddajmy najpierw głos najbardziej zainteresowanym; "... Powinniśmy byli wziąć treść Traktatu Wersalskiego i systematycznie punkt po punkcie wyjaśnić go najszerszym masom narodu. Naszym obowiązkiem było doprowadzić do tego, by 60 milionów Niemców - mężczyzn i kobiet, dorosłych i dzieci, wszyscy co do jednego - poczuło w głębi serca wstyd, że doszło do podpisania tego traktatu. Powinniśmy byli osiągnąć to, żeby te 60 milionów znienawidziło ów grabieżczy traktat całą duszą , żeby ta gorąca nienawiść zahartowała wolę narodu i przekuła ją w jedno wspólne zawołanie: dajcie nam znowu broń do ręki"./A. H./
I Towarzysz Stalin dał - dawałby na siebie?
I Wiktor Suworow: "... kraje zwycięskie, a zwłaszcza Francja, upojone sukcesem, obciążyły pokonane Niemcy olbrzymimi reparacjami... /traktat/ - poniżający i wyniszczający dla Niemiec. Wypłata ogromnych sum zwycięzcom doprowadziła w Niemczech do ostrego kryzysu gospodarczego, przyniosła narodowi nędzę i ubóstwo... wystąpią z ideą odwetu i wprowadzą ją w czyn..." I co nam było do tego?
Tego Redaktor nie zdzierżył i nie ukazało się w 28 n-rze kłodzkiej "Gazety Prowincjonalnej" /10-16.7.br./.

Kaj to my som?

Ubolewa mój Redaktor, że ciągle grzebię w pre/?/historii. Ostatnio zostawił z moich enuncjacji tylko fragmenty "bieżączki". No i dobra. Od tego są "bluzgi" - tu niech to sobie zalegnie. Ale to przy okazji. Zatem OK - odbyła się XVII pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Ale o tym nie dowiedzieliśmy się z "nocnika" telewizyjnego , z tego żródła" wiemy, że jakiś psychol ganiał po kościele z nożem i dżgał. O tak, to jest news! Tak , jak gdy to człowiek pogryzie psa a nie "na odwyrtkę". Trzeba mieć multum pogardy dla własnego Narodu, trzeba mieć w sobie piramidy bezczelności i tupetu żeby tak zredagować "gówne" wydanie. Panaurbanowa "TV kłamie" to przy tym pikuś. Można się z Ojcem "prawdziweczkiem" nie zgadzać, można "zetrzeć go na proch", ale argumentami . Widocznie takowych nie ma, i skoro, jak na razie, nie mozna Go jeszcze zabić, to zamilczamy "katabasa", "kiecoka", czy jak mu tam jeszcze. A co zrobić z Wolniewiczem? Niezawodnie niedługo zemrze mu się. Ale co z tymi paruset tysiącami "ciemnogrodzian"? A z tymi co nie mogli przyjechać? A jest ich 10 - 15 x więcej. Czyj to kraj? Gdzie tu wiać? W USA rządzi "czerwony", na Ukrainie pogrobowcy banderowców, Białoruś nam pamięta. Oho, już mam! Oddajmy hrabstwo kłodzkie Czechom i Morawcom. Dostaliśmy je jako rekompensatę za Lwów i Wilno. To co ? Może jakieś małe referendum? Jego pozytywny skutek byłby z wielkim pożytkiem dla mieszkańców. A że trzeba byłoby choć trochę poznać nowy język?

czwartek, 25 czerwca 2009

smutne ale prawdziwe

Zmarl moj Ojciec, wiec... Ale dopisalem sie do "konserwatyzm, bo "pod reke z Hitlerem. Nie zdrzierzylem. Ale co pocieszajace to postow tam moze i malo, ale nie ma chamowy

środa, 24 czerwca 2009

"jak tp ze lnem "Leninem" bylo

wczoraj wcielo, dzisiaj trudniej, ale coz... A wiec na pocz, XX w. Rosja carska weszla w okres demokratyzacji i modernizacji - reformy Stolypina, zamordowanego przez... Do tego doszla budowa kolei transsyberyjskiej. Przewozila ona towary tam i z powrotem dwukrotnie taniej i szybciej niz statki anglosaskie i inne. Wrogowie cara "socjaldemokraci" siedzieli glownie, nie nie, nie na Syberii, a we francuskich i szwajcarskich kawiarniach. A gdzies tak polowe z nich stanowili agenci Ochrany i konfidenci. Do rewolucji lutowej. Wowczas, gdy powiadomiono o niej Lenina - nie uwierzyl! /Solzenicyn/. Przy czym Jozef Conrad Korzeniowski w "W oczach Zachodu" przestrzegal, ze gdy to towarzystwo dojdzie do wladzy to dopiero " dokaze". Tak wiec wsiedli w niemiecki pociag i pojechali do Rosji. Ale Niemcy pieniedzy w obliczu przegrywanej wojny za wiele nie mieli. Byli zreszta zainteresowani wylaczeniem Rosji z wojny, a nie jej calkowitym unicestwieniem. Co innego ci, dla ktorych stanowila potecjalnie bardzo grozna konkurencje. Parunastu facetow nawet w tak zrewoltowanym i zanarchizowanym kraju jak Rosja bez wielkich pieniedzy "rewolucji" nie zrobi. Zadanie to nie bylo zreszta szczegolnie trudne - Palacu Zimowego bronil batalion kobiecy a "Aurora" dala salwe po paru godzinach, gdy pijani w sztok marynarze jako tako przetrzezwieli. "Rewolucjonisci" nie wystepowali jako nacja, choc w przytlaczajacej wiekszosci skladali sie z narodu wybranego. "Biegali" za socjalistow, komunistow, anarchistow. Byli tez i inni - szlachcic Dzierzynski, Lotysze i oczywiscie Rosjanie, ale j w. No i pewien Gruzin - domniemany syn Przewalskiego. Co wyrabiali, i jak to bylo oceniane, opisywal od poczatku m. in. Henry Ford /do uzyskania - www.ostoja.pl.. Szalenstwa rewolucji przyhamowal Stalin celem przygotowania panstwa do "misji wyzwalania" Europy, i calej reszty. W przeciwienstwie jednak do Marxa, ktory cala ludzkosc widzial w obozach pracy, Stalinowi "wystarczylo" trzymanie w lagrach co 10-go obywatela. I swiadomosc, ze kazdy moze tam trafic, trzymala w ryzach reszte. I tu klania sie Suworow, ktorego teza jest prosta, przenikliwa i wlasciwie wzruszajaca - my ludzie "radzieccy" ponieslismy tak straszliwe ofiary "w procesie industrializacji" i w czasie wojny, ze nie powinnismy byc traktowani jak "glupie Iwany". Byli swietnie przygotowani do wojny, tylko ze nie obronnej a zaczepnej. Przewaga w czolgach nad Hitlerem 7-krotna. Przy czym czolgi sowieckie byly o dwie klasy lepsze. Kilkakrotna w samolotach szturmowych i "sile zywej". Ze o milionie spadochroniarzy nie wspomne. A dywizje gorskie - mialy bronic Bugu czy pokonac przelecze rumunskie? Szkopul w tym, ze Hitler przejrzal Stalina i uderzyl prewencyjnie, a dalej to juz wiecie/?/...

wtorek, 23 czerwca 2009

tfu czy tfy do licha

napisalem sie i napisalem. chyba z jedna lekcje, a tu pstryk i pooooszlo ! - migotanie swiatla. Wystarczylo. A ze " jest juz pozno, pisze bzdury" to o tej porze - 23.35 sobie daruje. "Jutro tez jest dzien" i pucz bolszewicki juz nam nie ucieknie .

poniedziałek, 22 czerwca 2009

my agriesory?

Robi sie coraz ciekawiej. To ja sobie myslalem ze mam juz mala obsesje "w tym pakiecie tematow". A - tu okazuje sie, ze zainteresowanie rozpetaniem "wtorowoj mirowoj wajny" "eto mnogich slawnych put'". Znowu rozwydrzyli sie Rosjanie. ale im trudno sie dziwic - obchodza kolejna rocznice "przeslawnego lania". Biedniaga Gitlier, ktory juz w "Meine Kampf" pisal, ze wojna na dwa fronty musi byc przegrana, na jednym gdy bedzie to wojna z Rosja. A tu patrzcie Panstwo - zolnierze jego biegaja po lasach Jugoslawii i gorach Grecji, a on napada na "milujacy pokoj Zwiazek Radziecki". Szkopul tylko w tym, ze ow "milosnik" zbroil sie od "zawsze", nie ukrywal zamiaru "wyzwolenia" mas ucisnionych calego swiata, a jeszcze Jozio sloneczko uwazal ze kraj nie przetrwa we wrogim otoczeniu. Totez w prawie kazdym miasteczku stala wieza spadochronowa, szkolono setki tysiecy lotnikow i "traktorzystow". Spadochroniarze w wojnie obronnej? Dywizje gorskie do forsowania Bugu? Biedny Wiktor Suworow, ktoremu "czapy" do dzis nie zdjeto, od 15 lat zelazna logika tlumaczy kto mial kogo napasc, czym i dlaczego. I tu "wracamy do naszych baranow". Hitlerowi bylismy potrzebni jako sojusznicy w wojnie obronnej, a nie "po majatki na Podole 6-ty/?/ pulk wyrusza w pole . O " przestrzeni zyciowej na wshodzie" baknal w kontekscie "Tysiacletniej Rzeszy" a o porachunkach z Francja na co drugiej stroniczce tego ponoc dosc grafomanskiego dzielka. I tej prawdy mielismy nie poznac! Nie mogl... , ale o tym juz pisalem. W kazdym razie uderzyl prewencyjnie i "dostal zawrotu glowy od sukcesow". Wyprzedzil Stalina o dwa tygodnie i zdobyl tyle sprzetu ze uderzyl nie tylko na Moskwe, ale i na Leningrad, Kijow i Krym jednoczesnie. Bez korzuchow i nie zamarzajacych smarow. Na przestarzalych czolgach "benzyniakach". Na 40 tys. nowoczesnych sowieckich czolgow spalinowych /ropniakach/ ktore sie nie zapalaly jak niemieckie. A slyszal kto o jedynych na swiecie czolgach ciezkich TW? A armatach przeciwpancernych? A samolotach szturmowych? Tak bezprzykladna kleske musiano tlumaczyc zacofaniem, skadinad zdziesiatkowanej/?/ przez Stalina armi. A nie ma czegos takiego jak czystka? Pozbywanie sie nieudolnych, zapijaczonych marszalkow i generalow, ktorzy umieli jedynie topic we krwi powstania chlopskie. Genialny W. Suworow idzie daleko. Zarzuca tu Stalinowi "karygodna lagodnosc". Sporo szubrawcow sie bowiem ostalo. Prawda jest tez i to, ze wielu znakomitych dowodcow wyciagnieto z obozow i wiezien. Wszysc byli juz potrzebni. A po kiego licha Rosjanie szkolili niemieckich lotnikow, czolgistow, gestapowcow pomimo pozornie napietych stosunkow? "Hitler - maly rzezimieszek w czasach Stalina" ktorego ow "spuscil ze smyczy". Poprzez zakaz sojuszu wyborczego komunistow z socjalistami "nadal" mu Niemcy we wladanie. Z psychologicznego punktu widzenia jest jedynie ciekawe dlaczego ze Stalina byl taki skrupulant? Przez wzglad na USA? Po ataku Hitlera na Zachod ow blagal Stalina o pomoc . Stalin dementowal wszelkie pogloski i sie szykowal. Chcial uspic czujnosc Hitlera. Nie udalo sie. Niemcy wiedzieli ze atak Stalina na pola roponosne Rumunii zakonczy wojne "piorunem". Nie mogli ryzykowac. Ot i cala historia. Nawt jak "w kolko Macieju" to warto i trzeba to przypominac. Ale najlepiej polecic "Lodolamacza", "Dzien M." i "Ostatnia Republike" Wiktora Suworowa. Ale "sobie a muzom" przypomnimy "jak to ze lnem bylo" tj. z puczem bolszewickim. Co wylozyl "niszowo" Rafal Ziemkiewicz w "Walcu stulecia". W publicystyce tezy te udowodnic moze trudno, ale podywagowac sobie na blogu?

niedziela, 21 czerwca 2009

my nie agresory

Albo za malo biegam po ulubionych blogach JKM i RZ, Marka Jurka i paru innych albo wychudla dyskusja w temacie naszego udzialu w rozpetaniu wtorowoj mirowoj wajny. A sprawa jest ze wszech miar ciekawa skoro Rosjanie SLUSZNIE uwazaja, ze powinnismy byli nie opierac sie "umiarkowanym" zadaniom "wybitnego przywodcy socjalistycznego Adolfa Hitlera. Mial on porachunki z Francja a nie chcial abysmy wbili mu noz w plecy.Co niechybnie by nastapilo. Zolnierz polski jest wierny skladanym przsiegom i przyrzeczeniom. Co by tam dalej Hitler robil z nami trudno przewidziec, a moze i nic skoro cala Europa spodziewala sie " odwiedzin "wujaszka Joe". Jakos ta oczywista prawda nie docierala do naszych przywodcow z wyj. gen. Walerego Slawka, ktory najprawdopodobniej weidzac co sie swieci, popelnil samobojstwo. Ponoc i dlatego, ze chcieli mu "przyszyc" szpiegostwo na rzecz Niemiec. Ustepstwa Zachodu w stos. do Hitlera wynikaly nie tylko z tchorzostwa i nieprzygotowania do wojny ale i z "oczywistej oczywistosci" ze "Iwan" nadejdzie niechybnie. Jedyne co naszych tlumaczy to to, ze psychologicznie nie byli gotowi do ustepstw, a tym bardziej dajacej sie przewidziec utraty niepodleglosci. Ale czy na pewno tak by sie stalo? Hitler bal sie Stalina i potrzebowal "na gwalt" sojusznikow. Dotad wzmacnial sie zagarnietym bezkrwawo terytoriami, sprzetem wojennym itp. Opor Polski wywolal u tego psychola atak szalu i oto skutki - utrata polowy naszego teretorium , grubo powyzej 6,028 tys. Rodakow /gdzies tak ok. 10-ciu/ "ze szczegolnym uwzglednieniem" inteligencji i okupacja sowiecka. Jak twierdza pesymisci trwajaca poprzez razwiedke do sich por. Nawet pobiezna znajomosc zrodel daje w/wym. tez bronic. To "Meine kampf", ksiazki Rezuna-Suworowa. A do szerszego obrazu nie zawadziloby przeczytac "Walc stulecia" R. Ziemkiewicza i publicystyke Henry Forda. A ze pisze raczej do siebie samego to na razie buloby na tyle.